Bierzesz do siebie, czy stawiasz granicę?

Bierzesz do siebie, czy stawiasz granicę?


Słyszałaś_eś kiedyś, że „jesteś przewrażliwiona” lub „za bardzo bierzesz pewne słowa do siebie”?

Czy czułaś_eś frustrację i sprzeciw wobec takich twierdzeń?

Kiedy „bierzesz coś do siebie” zwykle oznacza, że cierpisz wewnętrznie. Rozpamiętujesz, chowasz urazę, żal, dystansujesz się do osoby, która „spowodowała Twój ból”. Twoje uczucia zmieniają się szybko z pozytywnych na negatywne. Bo przecież jak ktoś mógł tak powiedzieć?! Jak można tak ranić i być takim złośliwym? Z pewnością ta osoba ma jakiś problem ze sobą, jest niezrównoważona, głupia, nieogarnięta i zła. Zaczynasz wchodzisz w syndrom ofiary, gdzie to inni są ci źli, a ty jesteś ta/ten dobra_y.

Chyba każdy z nas choć raz doświadczył takiej reakcji?

Ryzyko tej postawy jest takie, że najwięcej szkody czyni nam samym. Bo wracając wciąż do słów, czy zachowania, które nas dotknęło – rozdrapujemy wciąż ranę, która mogłaby się sama zagoić, gdyby… przyjąć, że jest to czyjś punkt widzenia. Jakiś wycinek rzeczywistości. Kawałek lustra, w którym możemy (nie musimy) się przejrzeć, zobaczyć, co o nas to mówi, wyciągnąć wnioski i iść dalej.

Ostatnio z obawą obserwuję jednak trend traktowania czyichkolwiek niepochlebnych słów na zasadzie wypierania, czy uzasadniania „hejtem”. To taki przejaw dziecięcej reakcji znanej dobrze z piaskownicy, gdzie, jeśli inne dziecko sypnie w twarz piachem, drugie zabiera ze złością swoje zabawki i wychodzi (czasem z krzykiem lub płaczem).

Zaczęliśmy przypisywać takiej postawie znamiona asertywności. Choć nią kompletnie nie jest. To tylko przejście z jednej skrajności (rozdrapywania i mielenia w sobie) w drugą (negacji, agresji i zaprzeczania). Oba świadczą o zachwianej samoocenie.

Jaka jest więc granica między „braniem do siebie” a wyrażaniem niezgody na czyjeś zachowanie?

Postawa asertywna wywodzi się ze zdrowego poczucia własnej wartości, które daje silne wewnętrzne bezpieczeństwo i świadomość swoich mocnych, jak i słabych stron. To postawa, w której doceniamy siebie za to, co dobre i wartościowe, ale i pracujemy nad tym, co szkodliwe i utrudniające. Dopuszczamy do siebie pozytywne, jak i negatywne komunikaty, jednak bez zbędnego kokoszenia się z nimi. Bo zarówno najpiękniejszy komplement, jak i brutalna krytyka mogą nas sprowadzić na manowce. Do każdej informacji z zewnątrz potrafimy podejść z dystansem, filtrując ją przez nasz wewnętrzny system wartości.

Jeśli uznamy, że czyjaś uwaga, czy nawet hejt nie wnosi nic konstruktywnego do naszej wizji siebie i świata – grzecznie, ale stanowczo informujemy drugą osobę, że mamy inne zdanie i zamykamy temat. Możemy coś z tego wyciągnąć dla siebie lub nie. Jednak nie wracamy do tego, nie odbijamy piłeczki, nie rzucamy fochów, nie cierpimy skrycie latami w samotności, nie wyładowujemy swojej złości na laleczce voodoo symbolizującej naszego oponenta.

Kiedy się z czymś nie zgadzasz, bo czujesz, że to „nie Twoje” – nie przyjmujesz tego do siebie i idziesz dalej, zajmując się ważniejszymi dla Ciebie rzeczami.

Taka reakcja świadczy o asertywności. Jeśli jednak pozwalasz sobie na robienie wymienionych wyżej lub podobnych rzeczy – oznacza to, że jakaś część Ciebie jest stłumiona, skrzywdzona, zepchnięta do piwnicy świadomości.

Warto pamiętać, że zanim zareagujesz wystudiowanym na szkoleniu z asertywności komunikatem w modelu FUKO i poślesz przeciwnika w otchłań potępienia i obojętności… zatrzymaj się. Przyjrzyj się, co wywołują w Tobie czyjeś słowa lub zachowanie i dlaczego. Czujesz złość? Żal? Poczucie niezrozumienia? Przyjmij to, co do Ciebie wtedy przyjdzie. Zauważ. Daj temu uwagę. Nazwij.

Nie wypieraj, ani nie udawaj, że „nic się nie stało”, bo sabotujesz wtedy swoje emocje, a tym samym sabotujesz siebie.

Nie od dziś wiadomo, że siła uczuć słabnie, gdy staniemy z nimi oko w oko. Gdy pozwolimy im tak po prostu wybrzmieć.

Gdy pozwolimy sobie je wyrazić, uznając nawet, że ktoś nas zranił lub wyrazić przykrość, że ktoś tak o nas, czy o tym, co robimy myśli. Najczęściej okazuje się wtedy, że wytrącamy w ten sposób broń krytykantowi, który traci zainteresowanie dalszym pastwieniem się. Być może wtedy zobaczy, jak bardzo to nazwane (choć w jego przypadku niewyrażone) uczucie jest bliskie jemu samemu?
© 2021, All Rights Reserved
Ta strona może korzystać z Cookies.
Ta strona może wykorzystywać pliki Cookies, dzięki którym może działać lepiej. W każdej chwili możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach swojej przeglądarki. Korzystając z naszego serwisu, zgadzasz się na użycie plików Cookies.

OK, rozumiem lub Więcej Informacji
Informacja o Cookies
Ta strona może wykorzystywać pliki Cookies, dzięki którym może działać lepiej. W każdej chwili możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach swojej przeglądarki. Korzystając z naszego serwisu, zgadzasz się na użycie plików Cookies.
OK, rozumiem